piątek, 18 marca 2022

Ćwiczenia duchowe - Bóg, który nas kocha, stwarza nas i chce dzielić z nami życie

Często słyszymy słowa: „Uwierzę, jeśli zobaczę”. Ignacy jednak odwraca kolejność wynikania w tym zdaniu: „Jeśli uwierzę, to wówczas zobaczę”. Święty zauważył, iż  wizja, którą nosimy w  naszym sercu i umyśle, ma ogromny wpływ na postrzeganie rzeczywistości. 



środa, 9 marca 2022

cierpliwość Boga

Duch Święty
Są pewne „stałe” w naszym życiu wewnętrznym, które się przypominają od czasu do czasu. I może właśnie wtedy, jak się przypominają, to sobie uświadamiamy, żeśmy nie poszli za nimi; że trzeba było inaczej, bardziej zdecydowanie iść w ich kierunku. To ważne, bo to są wskazania Boże, z którymi związana jest moc i łaska dana ku przemienieniu naszemu. A przecież całe nasze życie dąży do tej przemiany. Dobrze jest zwrócić uwagę w czasie rekolekcji na te chwile Pańskiego zmiłowania w naszym życiu i na niesłychaną cierpliwość Boga w stosunku do nas; na przebaczenie, którego ciągle dostępujemy. 

poniedziałek, 7 marca 2022

Kościół katolicki. Istota – rzeczywistość – posłannictwo

Kościół

Może zdumiewać fakt, że prezentację istoty, rzeczywistości i posłannictwa Kościoła katolickiego zaczynam od opisania mojej własnej drogi w Kościele. Długo zastanawiałem się, czy powinienem to czynić. Ostatecznie zwyciężyło jednak przekonanie, że nie chciałbym pisać o Kościele jako o rzeczywistości, która nie ma ze mną nic wspólnego i która budzi we mnie zainteresowanie jedynie z akademickiego punktu widzenia. Chciałbym pisać o Kościele, w którym żyję już przecież od ponad 75 lat i w którym czuję się jak w domu. O tym Kościele, który kocham pomimo niektórych jego słabości i niektórych rozczarowań. O tym Kościele, któremu poświęciłem swoje życie. 

poniedziałek, 28 lutego 2022

W Kościele rozpocząć można jedynie od Chrystusa

Chrystus założył Kościół i go podtrzymuje
Pisanie o kryzysie Kościoła na pierwszy rzut oka wydaje się nie w porządku względem samego Kościoła. 

Czyż nie przyzwyczailiśmy się raczej do myślenia o nim z apologetycznym nastawieniem, że skoro wrogowie go atakują, to niechże, na miły Bóg, synowie zapewnią mu dobre traktowanie. 








Jakże złudnym i nikomu niepotrzebnym byłoby pielęgnowanie fałszywego obrazu Kościoła wykazał tymczasem kard. Joseph Ratzinger, który nie bał się poddać Kościół drobiazgowej radiografii w swych rozważaniach podczas pamiętnej wielkopiątkowej Via Crucis w rzymskim Koloseum w 2005 roku. Ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary aktualną sytuację Kościoła porównał do łodzi napełniającej się brudną wodą. Mówił o chrześcijaństwie, które – znużone wiarą – opuściło Pana, oraz o Chrystusie cierpiącym w swoich wyznawcach. 

Przy innej okazji kard. Ratzinger wyraził tę myśl bardziej precyzyjnie: „Obraz Kościoła czasów współczesnych można określić tak, że stawał się on i staje w sposób wciąż nowy Kościołem pogan. Lecz nie jak dotychczas Kościołem pogan, którzy stali się chrześcijanami, lecz Kościołem pogan, którzy mają się jeszcze za chrześcijan, lecz w rzeczywistości stali się poganami. 

Pogaństwo zagościło wewnątrz Kościoła i to, co cechuje Kościół dzisiejszy, to nowe pogaństwo. 

Mamy do czynienia z pogaństwem w Kościele i z Kościołem, w którego sercu żyje pogaństwo” . To nowe pogaństwo, w przekonaniu hierarchy, oznacza „banalizację człowieka, który w nic już nie wierzy i po prostu żyje, nie przejmując się niczym” . Kilka lat później, na pytanie o sukces liczebny katolicyzmu, jaki dokonał się za pontyfikatu Benedykta XVI, Papież przytomnie odpowiedział: „Wśród 1,2 miliarda jest wielu, którzy tak naprawdę wewnętrznie wcale nie przynależą do wspólnoty. 

Święty Augustyn powiedział już o swoich czasach: 

Wielu jest na zewnątrz, którzy sprawiają wrażenie bycia w środku, i wielu jest w środku, którzy sprawiają wrażenie bycia na zewnątrz . 

Oczywiście, według Papieża, ci, którzy mają przed oczami jedynie negatywny obraz Kościoła, nie widzą go w całości. Bo Kościół jest rzeczywistością Boga. „Zło zawsze będzie częścią tajemnicy Kościoła. To, co ludzie, co księża zrobili w Kościele, dowodzi, że Chrystus założył Kościół i go podtrzymuje. Gdyby Kościół zależał tylko od ludzi, już od dawna leżałby w gruzach” . 

Dokładne przyjrzenie się i zmierzenie z kryzysem w Kościele ma na względzie przynajmniej dwa cele. Jednym z nich jest podjęcie decyzji o tym, że „wszystko, co jest kłamstwem i zatajeniem, musi zostać usunięte”. Drugi natomiast polega na uznaniu, że „te okropne rewelacje były aktem opatrzności, który nas upokorzył i zmusił, aby raz jeszcze rozpocząć na nowo”. 

A w Kościele rozpocząć można jedynie od Chrystusa. To, co przywaliło wspólnotę eklezjalną wraz z upadkiem wielu ludzi i co wypełnia świat szyderczym śmiechem Szatana przekonanego, że tym razem upadek okaże się definitywny, zostanie na nowo podźwignięte mocą Zmartwychwstałego. Chrześcijaństwo bowiem – jak prognozuje Papież – stoi przed epoką nowego dynamizmu i „rozwijają się w nim obecnie całkiem nowe twórcze siły”. Wszyscy, którzy – wraz z pojawiającym się w Kościele rzymskokatolickim niejako apogeum kryzysu związanym z licznymi i bezprecedensowymi oskarżeniami o pedofilię wśród duchownych – wróżyli ostateczne załamanie się świetlanej epoki Jana Pawła II i pogrzebanie ambitnej idei nowej ewangelizacji ponowoczesnego świata, z pewnością zapomnieli bądź zignorowali wcześniejsze doświadczenia Kościoła, który po udrękach grzechu i niewierności odzyskiwał apostolską gorliwość ze zdwojoną mocą. Dość przypomnieć świętego Pawła: 

„Chociaż ucierpieliśmy i – jak wiecie – doznaliśmy zniewagi w Filippi, odważyliśmy się w Bogu naszym głosić wam Ewangelię Bożą” (1 Tes 2, 2).

Czym jest kryzys chrześcijański? 

Greckie słowo krisis, pochodzące od czasownika krinein (po łacinie cernere) znaczy oddzielać, rozróżniać, postanawiać, sądzić. Takie właśnie znaczenie zawiera słowo to używane przez autorów Nowego Testamentu: „Jeden czyni różnicę między poszczególnymi dniami, drugi zaś uważa wszystkie za równe: niech się każdy trzyma swego przekonania” (Rz 14, 5)9 ; „Kiedy przechodzili przez miasta, nakazywali im przestrzegać postanowień powziętych przez Apostołów i starszych w Jerozolimie” (Dz 16, 4)10; „Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2, 2). 

Kryzys oznacza znalezienie się w momencie decydującym, wymagającym starannego rozeznania sytuacji i podjęcia stosownych decyzji lub osądzenia sprawy. Wyraziście zostało to uwydatnione w rozmowie Jezusa z Nikodemem: 

„Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił [kríne], ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu [krínetai]; […] A sąd [krísis] polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” (J 3, 17-19).

 Ewangeliczny kryzys jest rodzajem sądu, który dokonuje się nad człowiekiem w spotkaniu z Chrystusem. Ma On bowiem władzę sądzenia, która polega na miłości. Potępienie człowieka nie jest decyzją Jezusa, ale skutkiem zgubnych działań tamtego, jego osuwaniem się pod ich ciężarem w przepaść. Chrystus pomaga człowiekowi rozróżnić światło od ciemności i stanąć po jasnej stronie życia. To teologiczne pojęcie kryzysu epoka nowoczesności rozciągnęła na inne dziedziny życia społecznego. Mamy zatem do czynienia z kryzysem gospodarczym, kryzysem politycznym, czy też czasami z kryzysem elit. W takim sensie sir Benjamin Rudyard w angielskim parlamencie w 1627 roku opisywał ówczesny stan państwa: This is the Chrysis of Parliaments. We shall know by this if Parliaments live or die 11. Na uwagę zasługuje nacisk położony przez mówcę na sprawę „życia lub śmierci” w rozstrzyganej kwestii. Zdaje się on odpowiadać temu, co na polu medycyny starożytnej Hipokrates nazywał „decydującym momentem w chorobie”12. W XVIII wieku we Francji pojęcie crise oznaczało sytuację trudną, decydującą, przełomową, a zatem odpowiadało dzisiejszemu potocznemu rozumieniu tego słowa. 

W XX wieku pole semantyczne wyrażenia „kryzys” – odbijając niejako w sobie ducha epoki – poszerzone zostało o wszelkie zdarzenia zwiastujące zmierzch, schyłek, rozkład, zanik, upadek, katastrofę, zagładę czy koniec. 

Interesujący jest także chiński ideogram słowa „kryzys”, stanowiący kombinację dwóch znaczeń: „zagrożenie” i „szansa”. W języku chińskim nie ma jednolitego pojęcia „kryzys”. Zastępuje się go dwoma znakami opisującymi: lewym – „niebezpieczeństwo” oraz prawym – „szansa”. Chodzi zatem o okres przełomu, po którym następuje zmiana. Załamanie się dotychczasowego stanu rzeczy może prowadzić ku wyłonieniu się nowej jakości. W niektórych sytuacjach kryzys może być postrzegany jako konieczny etap rozwoju ludzkiego, co przewidywała teoria dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego. Takie pozytywne rozumienie kryzysu znajduje też spore zastosowanie we współczesnych teoriach zarządza nia, które kojarzą go z szansą na rozwój danego systemu. Zmobilizowane w jego następstwie tkwiące w ludziach potencjały prowadzą do poszukiwania nowych, kreatywnych rozwiązań. Oczywiście, każdy kryzys ma dwa przeciwstawne bieguny. 

W tym rozumieniu może on się okazać siłą destabilizującą dla danego zespołu czy wspólnoty, zwłaszcza gdy pojawia się w sposób nieoczekiwany, w związku z tym trudny do opanowania bez zastosowania szczególnych środków zaradczych, czy też gdy osiągnięcie celów wiąże się z bardzo wysokim stopniem ryzyka destabilizacji. Wówczas może on wywołać rozkład grupy czy instytucji. W niektórych przypadkach kryzysy wymuszają zastosowanie koncepcji strategii zwrotu, stawiając zespół w sytuacji z jednym tylko wyjściem, mianowicie w konieczności zmiany całej koncepcji zarządzania, odchodząc od niewiedzy, braku pomysłu czy rutyny działania. 

W Kościele mogłoby się to łączyć ze swoistym przymusem nawrócenia czy też wymogiem świętości jako kryterium uzdrowienia struktur i odzyskania sił do ewangelizacji. 

„Decydująca jest tu obecność ludzi świętych – uważał zaraz po zakończeniu Soboru Watykańskiego II młody ekspert teologiczny z Bawarii Joseph Ratzinger – którzy z całkowicie dobrowolnym zaangażowaniem swej osoby tworzą coś nowego i żywego”. 

Ulubionym motywem, do którego często powracał papież Jan Paweł II było stwierdzenie: „Kościół dzisiejszy nie potrzebuje nowych reformatorów. Kościół potrzebuje nowych świętych” Niejednokrotnie kryzysy przebiegają w ukrytej bądź zakamuflowanej formie, dopóki nie zostaną nagłośnione przez media. Nadanie rozgłosu takiemu czy innemu negatywnemu zjawisku wytwarza tak zwaną sytuację kryzysową, w ramach której ludzie zaczynają zadawać pytania o symptomy,  przyczyny i czynniki mogące jej zaradzić. 

W przypadku Kościoła, mającego określoną przez Jezusa misję głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu, kryzys może mieć dwojaką przyczynę. Z jednej strony słabość ludzi i niedoskonałość struktur, z drugiej zaś rola trwałego „znaku sprzeciwu” wobec zjawisk cywilizacji śmierci, antykultury, nawyku konsumizmu czy określonej wizji człowieka bez Boga.