Czy wypada się jeszcze modlić na różańcu? A może jest on już modlitwą mało nowoczesną, „niemodną” i przestarzałą? Może modlitwa różańcowa winna ustąpić miejsca innym formom modlitwy, bardziej osobistym, wypowiadanych bardziej „od serca”? Może różaniec jest już tylko modlitwą dla starszych pań lub panów, a nie dla ludzi młodych i twórczych, „światłych” w swoich wyborach, stąd potrzebujących modlitwy bardziej „nowoczesnej”?
Czy ewangelizacja może korzystać z różańca? Pytań jest wiele, ale nie zamierzam szukać ich rozwiązania. Chciałbym wyłącznie ukazać bogactwo i piękno modlitwy różańcowej. Przypomnieć ponownie, jak wiele mówi ona o Bogu, Jego miłości do człowieka i solidarności z tymi, którzy się cieszą i smucą, doznają niesprawiedliwości i krzywdy.
To sprawia, że różaniec się nie starzeje, ale jest ciągle młody. Jest ważną pomocą w modlitwie dla starszych i młodszych, zaangażowanych w życiu czy będących już na marginesie fizycznej aktywności. Każdemu może coś dać, w czymś pomóc, ułatwić rozmowę z Bogiem.
Różaniec wyrasta ponad dyktaturę teraźniejszości. Ten, kto go odmawia, obejmuje przeszłość i przyszłość, nie lekceważąc teraźniejszości. Stapia niejako teraźniejszość w wydarzeniach przeszłości i przyszłości; nie tylko opowiada historię o tym, co Jezus już uczynił, ale uczestniczy w Jego obietnicach do prowadzenia wszystkich do jedności ze swoim Ojcem.
Kto się modli, odnosi się z szacunkiem do tego, co Bóg już uczynił, oczekując z nadzieją dalszej Jego pomocy. Przedstawia swoje problemy wierząc, że zostanie wysłuchany i Pan przyjedzie mu z pomocą. Różaniec przenosi modlącego się w wieczność Boga. Z niej właśnie spogląda na to, co dzieje się w nim i wokół niego, czym żyje świat i jakie są jego pragnienia, jaka jest wartość tego, co proponuje lub za czym się ugania, jaka jest trwałość materialnych wartości.
Różaniec daje możliwość wzięcia dystansu do zewnętrznego otoczenia i do tego, co proponuje, być stałym w pragnieniach i wiernym w przyjaźni. Stąd ważność tej modlitwy. Dlatego należy zachęcać siebie do jej odmawiania, coraz głębszego wchodzenia w dynamikę jej tajemnic, oddychając rytmem „zdrowasiek”. Sercem modlitwy jest spotkanie z Bogiem. Odnosi się wrażenie, jakoby świat współczesny bagatelizował ten rodzaj spotkania, nazywając go niepraktycznym, oderwanym od świata, mało znaczącym. Cóż jednak może być ważniejszego od spotkania z Bogiem! Cóż może być bardziej szlachetnego od rozmowy z Bogiem, który wszystko może?
Czyż dialog z Tym, który jedynie ofiaruje bezinteresowną miłość, który jest szczerze zatroskany o dobro swoich stworzeń, nie przewyższa wszystkich innych rozmów? Poczucie transcendencji, która stanowi istotę człowieczeństwa, jest bardzo obecne w modlitwie różańcowej. Świat podtrzymywany jest przez nią. Dzięki niej człowieczeństwo broni się przed barbarzyństwem, które mu zagraża. Spotkanie z Bogiem, które niewierzący nazwałby bezużytecznym, jest dla wierzącego niczym oddech, bez którego umiera. Nie rozwija się, ale marnieje, nie przemienia życia, lecz przysypuje swoje talenty, żyjąc w ciągłym strachu i poczuciu zagrożenia przed czymś, czego nawet nie zna. Jego odwaga pochodzi od Boga i karmi się rozmową z Nim.
Dla świata, który żyje ciągle na krawędzi chaosu, którego kusi mocno zamęt, modlitwa jest siłą, która przeciwstawia się temu wołaniu i wprowadza porządek, oddalając nieład. Niczym dziecko w czułych objęciach swojej matki, tak samo świat spoczywa bezpiecznie w objęciach modlitwy. Dzięki modlitwie świat i wraz z nim jego mieszkańcy nie pozostają w próżni, ale są powołani do świętości. Modlitwa jest niczym morze, świat natomiast niczym kropla wody; ona trwa, on zaś przemija. Świat materialny podtrzymywany jest przez to, co duchowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz