W wieku trzydziestu lat Jezus opuścił dom rodzinny w Nazarecie. Pożegnanie z Matką było zapewne trudne dla obojga. Odchodząc z domu, Jezus dał Maryi do zrozumienia, że ich dotychczasowe relacje na płaszczyźnie matki i dziecka już się skończyły. Odtąd Jego życie wypełni całkowicie Bóg, a misja będzie spełnieniem woli Ojca.
Nową matką Jezusa i nową rodziną będą uczniowie i wszyscy, którzy są otwarci na słowa Boga (por. Łk 8,19–21). Maryja, jak każda kochająca matka, musiała zaakceptować rozłąkę, przyznać Synowi prawo do inicjatywy i niezależności, zgodzić się, że nie będzie już należał do Niej. Zapewne nie bez cierpienia przyjęła samotność, alienację, wyobcowanie. Józef już nie żył. Ona była ponad czterdziestoletnią wdową, która odtąd musiała radzić sobie sama, licząc jedynie na dalszą rodzinę.
Jezus opuścił Nazaret i przybył nad Jordan do Betanii: „Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu” – zanotował święty Jan (J 1,28). Betania Zajordańska leży kilka kilometrów na północ od Morza Martwego (dzisiejsze Chirbet el Medesz w Jordanii). W miejscu tym znajdował się potok, wpływający do Jordanu, który nie wysychał nawet w najbardziej upalne lata.
Jordan w pobliżu jest bardzo płytki. To dogodne położenie, przez które prowadził szlak handlowy ze Wschodu na Zachód, wykorzystał Jan Chrzciciel, udzielając w tym miejscu chrztu. Jezus przyszedł z Galilei (Mt 3,13). Dotychczas chrzest przyjmowali zazwyczaj Judejczycy.
„Dla ludzi zgromadzonych wokół Jana, którzy pochodzili głównie z Jerozolimy i Judei, Jezus pojawia się jako ktoś nieznajomy. Przybywa z północy, czyli z krainy, która nie bez pewnej pogardy nazywana była «krainą pogan» (zob. Mt 4,15). Chrystus przybywa z ziemi skażonej pogaństwem” (E. Bosetti).
Jezus przyszedł do Jana Chrzciciela. Jan urodził się w małej wiosce Ain Karem, oddalonej kilka kilometrów od Jerozolimy. Jego rodzice, Zachariasz i Elżbieta, pochodzili z rodu kapłańskiego, Elżbieta była ciocią Maryi, stąd Jan był kuzynem Jezusa.
Po raz pierwszy spotkali się już w okresie prenatalnym (Łk 1,39–46). Ewangelie milczą na temat ich późniejszych spotkań. Każdy z nich spędził dzieciństwo, czas dojrzewania i młodość w inny sposób. Prekursor Jezusa spędził swoją młodość i okres dojrzały na pustyni. Był człowiekiem surowym, ascetycznym. Żył poza cywilizacją i kulturą, w zgodzie z naturą; żywił się jej owocami: „nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem były szarańcza i miód leśny” (Mt 3,4).
„Nie wyglądał atrakcyjnie ani nie był dobrze ubrany. Jednak było w nim coś, co przyciągało tłumy ludzi – być może zapał, z jakim przemawiał” (J. McLaughlin).
Życiową misją Jana było przygotowanie słuchaczy do przyjęcia Jezusa i ujawnienie Jego tożsamości Mesjasza:
„Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który zstępował z nieba jak gołębica i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego na Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym” (J 1,32–34) - Biblia Tysiąclecia
Jan zobaczył Ducha Świętego zstępującego na Jezusa, ale wpierw sam został napełniony i oświecony przez tegoż Ducha. Misja Jana została wpisana w życie jego ziemskiego kuzyna. Nie była łatwa. Wymagała poświęcenia, pokory i rezygnacji. „Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów” – wyznał Jan (Mt 3,11).
Chrzciciel uznał siebie za niewolnika, który rozwiązywał sandały swego Pana, zdejmował je i nosił za nim. Gdy tylko Jezus pojawił się na scenie, odszedł w cień, by całkowicie się „umniejszyć”.
Uznał swą misję za zakończoną. Zaakceptował zmianę ról. Zgodził się, by Jezus zajął jego miejsce. W większości przypadków prekursor pragnie przetrwać swoją misję, ale nie Jan. Podąża on jakby w odwrotną stronę w porównaniu z Jezusem: od chwały do ukrycia się. Akceptacja tego ogołocenia pozwala Janowi wejść w doświadczenie miłości, odkryć tajemnicę Chrystusa i najwyższą mistyczną radość:„Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca” (J 3,29).
To, co z zewnątrz mogłoby wydawać się unicestwieniem, z wewnętrznej perspektywy jest niezwykłym dojrzewaniem w miłości do mistycznego doświadczenia, którego dostępuje Jan, właśnie dlatego, że jest zdolny do właściwej relacji z Jezusem i do jej zachowania bez ulegania pokusie bycia pierwszym (M. Orsatti).
Jezus przybył nad Jordan do Jana w konkretnym celu: „żeby przyjąć od niego chrzest” (Mt 3,13). Słowo „chrzest” (gr. baptisma) oznacza „zamoczenie” lub „zanurzenie”. Tego typu obmycia rytualne były stałą praktyką wyznawców judaizmu.
„Był to pewien powtarzający się regularnie rodzaj chrztu. Później – być może także w okresie opisywanym w Nowym Testamencie – ludzie, którzy nawracali się na judaizm (prozelici), przechodzili jednorazowy chrzest prozelicki, oczyszczający ich z dawnej, pogańskiej nieczystości po to, by mogli odrodzić się jako Żydzi” (W. Kaiser).
Wspólnota z Qumran praktykowała zarówno chrzest powtarzający się, jak i jednorazowy. Chrzest Jana był niepowtarzalny. Wprowadzał do wspólnoty oczekującej bliskiego przyjścia Mesjasza. Wymagał nawrócenia, czyli zmiany myślenia polegającej na zerwaniu z grzechem, wierności Bogu i solidarności z bliźnimi. Jan nie precyzował szczegółowo, jakich grzechów i postaw dotyczy nawrócenie:
Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przyszli zaś także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i rzekli do niego: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiedział: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono. Pytali go też i żołnierze: A my co mamy czynić? On im odpowiedział: Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie (Łk 3,10–14).
Jan Chrzciciel nie proponował nowej, innej drogi, nie wzywał ludzi, by poszli na pustynię i żyli jego stylem. Nie zachęcał żołnierzy, aby zostali pacyfistami, ani celników do rezygnacji z dotychczasowej pracy. Każdy powinien kontynuować swoje dotychczasowe życie, ale inaczej, kierując się sprawiedliwością i miłosierdziem.
W nawróceniu nie jest istotna zmiana środowiska, miejsca pracy, ale uczciwość i przejrzystość wewnętrzna. Nie chodzi również o jakieś spektakularne gesty. Najważniejsza jest wierność Bogu, własnemu sumieniu i powołaniu. Prawdziwa przemiana dotyka wnętrza, serca i zaczyna się od samego siebie. Chrzest Jana miał charakter uniwersalny w przeciwieństwie do elitarnego, który praktykowali faryzeusze. Każdy, kto przyszedł do niego, mógł wyznać grzechy, zanurzyć się w oczyszczających wodach Jordanu i pozostawić swój moralny brud. W ten sposób przygotowywał się „do przyjęcia tego Boga, którego wszyscy mogą spotkać, jeżeli tego chcą” (M. Orsatti).
Chrzest praktykowany przez Jana Chrzciciela zawierał elementy, które później pogłębiło chrześcijaństwo. Typowy wczesnochrześcijański obrzęd chrzcielny zawierał pięć elementów: nawrócenie, osobiste wyznanie wiary w Jezusa Zbawiciela, chrzest, odpuszczenie grzechów i dar Ducha Świętego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz